Bą Żur, tu Mathie.

Niepoprawna tematycznie, wolna duchem grafomanka.
Wchodzę cała na czarno i robię po swojemu.
Nic nie muszę, wszystko mogę. Piszę książki.

Obraz w tle sekcji

Obraz w tle sekcji

Scribo ergo sum!

Lauren Roberts "Beztroska" – recenzja

Druga część „Bezsilnej” – „Beztroska” autorstwa Lauren Roberts. 



Mam problem z tą recenzją, bo dopiero po lekturze dowiedziałam się o „Czerwonej Królowej” Victorii Aveyard. Powiedzmy wprost – tak się nie robi. Jeśli podczas czytania masz wrażenie, że Roberts mocno inspiruje się Aveyard i „Igrzyskami śmierci,” to… masz rację. Miks jest tak dosłowny, że momentami zahacza o plagiat.

Nie będę teraz wyliczać zapożyczeń i „inspiracji.” Skupię się na samej książce i będę udawać, że nie wiem o plagiacie.

Fabuła „Beztroskiej”


Paedyn zabiła króla. Musi uciekać. Podejmuje morderczy trud przedostania się do innej krainy. Malakai – naczelny Egzekutor Ilyi – wyrusza, by ją odnaleźć i przyprowadzić przed oblicze Kitta. Spoiler alert: uda mu się. Clou fabuły tej części to podróż Kaia i Paedyn, podczas której mają czas na rozmowy, budowanie więzi i wspólne stawianie czoła licznym wrogom.

Historia została opowiedziana z perspektywy obojga bohaterów, co dodaje jej głębi i pozwala lepiej wczuć się w ich emocje. Przeplatają ją fragmenty z punktu widzenia Kitta, który, mówiąc łagodnie, nie radzi sobie z nową rolą króla.

Bohaterowie „Beztroskiej”


Kai? Lubię go. Jest lojalny, wewnętrznie spójny, a jego relacja z Paedyn – mimo jej irytującego zachowania – wypada autentycznie.

Paedyn? Irytuje.

A Kitt? Cóż, w tym trójkącie miłosnym trzyma się tylko dzięki swojej pozycji społecznej. Gdyby nie tytuł, nikt nie brałby go na poważnie jako rywala Kaia. Wybór od początku jest oczywisty.

Co zgrzyta?


Dylematy moralne bohaterów wydają się zbyt oczywiste, a ich wahania – zbyt częste i nielogiczne, biorąc pod uwagę ich przeszłość i doświadczenie. Bohaterowie, którzy mieli być twardzi, co chwilę zmieniają zdanie, co wprowadza niepotrzebny chaos i na siłę wydłuża fabułę.

Na końcu mamy Cliffhanger. Dla kogoś, kto dużo czyta – jasny jak słońce. Dla tych, którzy także piszą – przewidywalny kilka stron wcześniej.

To warto czy nie?


To zależy. „Beztroska” wypada słabiej niż „Bezsilna.” Ale czy warto po nią sięgnąć? Jeśli lubisz romantasy z dramatycznymi relacjami i nie przeszkadzają Ci odrobina chaosu oraz przewidywalność, to znajdziesz tu coś dla siebie.

Czy sięgnę po trzeci tom? Może. Wciąż jestem ciekawa, jak autorka zamknie tę historię.

Komentarze

POZNAJMY SIĘ

POZNAJMY SIĘ
Marka osobista, pisarka, felietonistka. Kręcę słowami jak dzieci karuzelą. Pisanie traktuję poważnie, życie nieco mniej. Zostaniesz?


Polecane posty