A. M. Juna " Mallaroy. Tom 1" – recenzja
W świecie, w którym dominuje pragmatyzm, empiryzm i realizm, szukamy magii na różne sposoby. A co jeśli oprócz znanej i coraz lepiej poznanej natury, istnieje jeszcze… sentura?
Wilkołaki, Wampiry, Zmiennokształtni, Czarodzieje i Łowcy – pięć frakcji, pięć gatunków istot senturalnych, o których ludzie opowiadają, śpiewają i snują legendy od początku dziejów. A pośród nich Erin – człowiek z krwi i kości, nastolatka, jedna z bliźniaczek, prywatnie moja comfort person.
Kiedy Alea, siostra Erin, wpada pewnego dnia do pokoju i oznajmia, że zamieniła się w kota, trudno uwierzyć. Tymczasem – o jeżu! – to prawda.
Poznajemy bliźniaczki tuż przed ich powrotem do liceum z internatem. Jest koniec wakacji, wszystko wydaje się proste, przewidywalne, logiczne. Potem pojawia się #alealanford, jej zmiana w kota i reszta leci już z górki.
W wyniku pewnych zdarzeń Erin trafia do liceum imienia Flanagana (czy też, jak to mówi Bethany: Fafarafa) Mallaroya – liceum dla uczniów pochodzenia senturalnego. Udaje swoją zmiennokształtną siostrę i próbuje przetrwać. Jednak Erin, będąc Erin, powoduje zamieszanie i zwraca na siebie uwagę Michaela (#teammichael!) Castalawa, dziedzica tronu rodu Wampirów.
Co z tego wyniknie?
Jeżu! Same dobre rzeczy!
Nic, dosłownie nic między nimi nie układa się tak, jak powinno, a jednocześnie ten duet to coś, co ma sens. W tym szaleństwie jest metoda.
Uwielbiam ich.
Kocham ich.
Ubóstwiam ich!
Gdyby mój Samuel miał złego brata bliźniaka, byłby nim Michael.
Disclaimer: trochę jest.
W tej historii najbardziej podobają mi się trzy kwestie: relacja Erin z Michaelem, charakterystyka bohaterów (każdy jest „jakiś”, są konkretni, wyraziści, jest ich wielu, ale łatwo zapamiętać, kto jest kim) oraz wątek Wielkiego Niebezpieczeństwa, które łączy naturę i senturę. Czytelnicy z Wattpada domyślają się, czym jest owo Wielkie Niebezpieczeństwo. Ciekawe, czy autorka coś w tej kwestii zmieniła.
Dawno temu zachwycałam się tą historią na Wattpadzie i ubolewałam, że autorka nie chce jej wydać. Ku mojej ogromnej radości zmieniła zdanie.
„Mallaroy” to polska odpowiedź na romanse fantastyczne zachodnich autorek. Gdyby zostało przetłumaczone, miałoby ogromne szanse odnieść sukces. Jest połączeniem wszystkiego, co najlepsze w takich historiach, ale przekazane w świetnym stylu autorki.
Premiera pierwszego tomu była trzydziestego pierwszego maja. Kolejny ukaże się w sierpniu. Nie mogę się doczekać!
Kupujcie i czytajcie! Wszak #wszyscyjesteśmydziećmimallaroy
Dziękuję Wydawnictwu >Seeya Books< za egzemplarz recenzencki. Recenzja po premierze, ale to nie jest książka, którą chce się czytać szybko. Trzeba sobie dawkować, bo Michael w dużych ilościach uzależnia, a czekanie na kolejne „porcje” to tortura.
Komentarze
Prześlij komentarz